środa, 6 kwietnia 2011

Hobo with a Shotgun - tramp w stylu camp



no plakat est niezły




nadciąga Plaga




hobo ze spluwą




pamiątka z premiery



Role się odwracają. W filmie "Surviving the game" z 1994 roku Rutger Hauer grał myśliwego, który z grupą zwyrodnialców poluje na bezdomnego, w "Hobo with a shotgun" to Hauer gra hobo - wędrującego bezdomnego na celowniku psychopatów. Bezimienny hobo przyjeżdża pociągiem do Hope Town w nadziei rozpoczęcia nowego, lepszego życia. Chce kupić kosiarkę do trawy i pracować na własny rachunek. Jednak w Hope Town nie ma nadziei, jest za to nędza, korupcja i wszechobecna fala zbrodni wzbierająca pod butem rządzącego miastem Drake'a (Brian Downey) i jego dwóch psychosadystycznych synalków. Bezdomny lecz uczciwy próbuje wieść porządne życie, jednak nie potrafi przejść obojętnie obok przemocy i ratując prostytutkę Abby (Molly Dunsworth) przekracza granicę, za którą czai się szał bestialstwa. Zamiast wymarzonej kosiarki kupuje strzelbę i rozpędzonym ołowiem stara się "posprzątać" miasto.

"Hobo with a shotgun" to odprysk zestawu "Grindhouse" spółki Rodriguez & Tarantino. Był tam jednym z fikcyjnych trailerów, których pełnometrażowe wersje powoli zaczynają wdzierać się na celuloid. W zeszłym roku drogę na ekrany wyciął sobie szerokim ostrzem "Machete", teraz za sprawą reżysera Jason'a Eisener'a z wielkim hukiem wstrzela się włóczęga ze spluwą. O ile jednak Tarantino lub Rodriguez potrafią bawić się konwencją i tworząc pastisz składają hołd kinu gatunkowemu, o tyle Eisner ma tylko pomysł wyjściowy, z którego nic więcej nie potrafi wycisnąć a jego jedynym atutem jest Rutger Hauer. Ale nie oszukujmy się, Hauer jest aktorem kina klasy B, a "Hobo with a shotgun" filmem z oznaczeniem raczej z drugiej strony alfabetu, który próbuje pretendować do ukłonu składanego video - sensacji z lat osiemdziesiątych. Próbuje, bo estetyka najbardziej kuriozalnej dekady XX wieku i przesterowane kolory to nieco za mało na hołd. Brakuje poczucia humoru i porządnej realizacji (że o aktorstwie nie wspomnę). Jedyne czego nie brakuje to końskiej dawki przemocy przywodzącej na myśl większość filmów Hauer'a - od wspomnianego wcześniej polowania na ludzi, poprzez dekapitację (niezły "Wedlock" z 1991), wyprute flaki, odstrzelone członki, płonące dzieci, pokręconych alfonsów i pedofilskiego Świętego Mikołaja. No tak, jucha aż bucha, lecz na frajdę posucha. Jedynym naprawdę jasnym aspektem jest duet komiksowych zabójców "The Plague", którzy w strojach rodem ze stampunkowego Iron Man'a sieją postrach na motocyklach ciągnących trumnę (nie jestem pewny czy do końca świadome nawiązanie do "Django"). Trochę mało na dużą uciechę. Pióro jest mocniejsze od miecza, a maczeta lepsza od strzelby.

4 komentarze:

  1. Nie widziałem tej cholernej maczety,ale czy wszyscy internetowi eksperci muszą porównywać Hobo do maczety?
    Wg mnie nowy film z Hauerem jest świetny i szczerze mówiąc od lat czekałem właśnie na taki film!
    Ten film może stać się za pare lat filmem kultowym,naprawdę.
    A czy Hauer jest rzeczywiście aktorem klasy B? Jeśli ktoś ocenia jego filmy tylko na podstawie tych z lat 90-tych i późniejszych to owszem,ale co z tymi z lat 60-tych,70-tych i 80-tych? Grywał wtedy w dużo lepszych filmach!

    OdpowiedzUsuń
  2. Acha, zapomniałem dodać że jak dla mnie 8/10
    Za Hauera,muzykę,klimat filmu no i oczywiście za "Zarazę"!

    OdpowiedzUsuń
  3. porównanie nieuniknione bo oba filmy powstały jako rozwinięcie fałszywych trailerów z "Grindhouse"..
    jasne, Hauer grywał w lepszych filmach i bynajmniej nie est kiepskim aktorem.. ot, wyrobnikiem jak Michael Madsen na przykład..

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie obejrzałem "Maczetę"-kurde, nic ciekawego.Fabuła może i lepsza niż w Hobo,ale co z tego skoro film ma raczej wolną akcję i się zwyczajnie "ciągnie".Ani to komedia ani dobry film akcji.Niby to pastisz filmów akcji...Dobre pastisze to Mel Brooks robił przed laty...Ten film jest po prostu nudny! Hobo bardziej przypomina kino akcji klasy B-nie chce mi się już rozpisywać dlaczego,ale nawet aktorzy Z "Włóczęgi..." lepiej zagrali.Smith,Hauer i Downey to prawdziwe świrusy,których powinno się pozamykać!

    OdpowiedzUsuń