wtorek, 5 kwietnia 2011
Się pisze się tylko po co?
przykładowa kartka z kalendarza z przedostatnim tekstem
Nie wiem dlaczego piszę wiersze. Nie mam chyba nic nadzwyczaj ważnego do powiedzenia, ot czasem jakąś anegdotę okraszoną bon motem. Ale bez przesłania mającego na celu "zbawienie" ludzkości (już prędzej zabawienie). Czasem jakieś w miarę unikalne spostrzeżenie się trafi, ale nie wiem czy z mojego kąta, w którym klęczę sobie na grochu jakiś nowy punkt widzenia wynika. Nie mam potrzeby ni chęci definiowania siebie jako "poety". Ja tylko układam wyrazy w słupki kondensując treść i językiem się bawiąc. Choć często nie jest to nawet zabawa, bo w taki właśnie sposób zdarza mi się formułować myśli, w taki sposób niekiedy mówię do siebie po cichu. Na ulicy, w sklepie, w kuchni, pod wodą deszczem prysznica roszącą organizm. W taki sposób myślę.
Nie piszę wierszy po to, by zaimponować dziewczętom, nigdy tego nie robiłem - zresztą mi nie zaimponowałoby dziewczę, któremu zaimponowałbym pisaniem - ja w podobny sposób myślę, w podobny sposób mówię i to wystarczy. Nie piszę wierszy po to by zaistnieć, zapisać się spiżową czcionką atramentem czarnym (pelikan schwartz brillant) odciśniętym w historii, nie dbam o to, nie zabiegam. Czniam to. Zapominam wysyłać. Na konkursy, do periodyków, mądrym głowom pod osąd.
Nie piszę po to, by stworzyć coś pięknego. Moje teksty rzadko bywają piękne. Małże produkują perły otulając swoją wydzieliną ziarenko piasku, brudek, zanieczyszczonko. Ja nie robię perełek, ale teksty rzeczywiście często (bardzo często) powstają analogicznie - mam ziarnko - zaczyn, frazę, pointę, tytuł. Mam tłumik wzmacniający dźwięk. Pozostaje do niego "dokręcić" rewolwer tekstu, którym już śmiało mogę wymachiwać w nadziei, że ktoś się zaśmieje, że ktoś się przestraszy, że ktoś skapituluje albo wręcz przeciwnie - stanie do walki, zarządzi powstanie, wywoła rebelię. Nawet tylko w swym międzyusznym powiecie. No, sami wiecie..
Nie piszę wierszy do szuflandii - teksty są po to, by były czytane, by były używane. Ja używam myśli i kończyny prawej (choć ćwiczę szmają bycie) a górnej do produkcji, czytelnik ocznię nadwyręża i aparat poznawczy - tak to działa. Nie znaczy to, że wszystkie teksty, jak Bank Narodowy banknoty emituję. O, nie - sporo ich w kajetach przeróżnych spoczywa, bądź na świstkach fachowo szpargałami zwanych. Czeka na lepsze czasy w papierowym czyśćcu, albo odbywa pół wieczności kary w celulozowym szeolu - po prostu nie przypadły mi w gust, nie zabrzmiały w słuch albo czasami najzwyczajniej są nawet dla mnie zbyt głupie, zbyt odjechane, zbyt wydumane. Z pokładów takich rozbitków da się czasem uratować pojedynczych pasażerów w kamizelkach ratunkowych w miarę udanych fraz lub konstatacji tudzież otwarć, point bądź tytułów. Reszta idzie na dno. Nie oznacza to jednak, że nie jestem skłonny takich ułomnych komuś ciekawemu tego pokazać - dlaczemu nie. Wtedy widać, co mi czasem kołacze i jak tokarka języczana pracuje.
Włąściwie to nie wiem dlaczemu piszę wiersze. Czasem sprawia mi to przyjemność, a czasem się męczę jak skacowany górnikt w kopalni uranu trzysta mil na wschód od Czelabińska z całym respektem, poważaniem i lękiem dla osób, które rzeczywiście to robią. Nie mam bladego ni zielonego pojęcia w jakim celu to robię.
Mam przestać?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przestać? Nie! Ale pisać krócej niż dzisiaj;DDD
OdpowiedzUsuńno tak, ludność nie chce czytać dłuższych niż sms tekstów.. co robić..
OdpowiedzUsuńpisać krótkie;)
OdpowiedzUsuńchoć ja jestem twarda i zmagam się z tekstem raczej przydługim.....na 701 stron! ha!
OdpowiedzUsuńchcesz usłyszeć - nie? nie
OdpowiedzUsuńniezła