niedziela, 15 sierpnia 2010

Bez kija nie odchodź




kiedy wyjeżdżasz z mojej lodówki
wychodzi pingwin bez słowa
zdejmuje frak na kozetce
każąc mi kłaść na wznak

pamiętaj chłodnym okiem doglądać
tyłeczki gorące co suną bokiem
bacz by myśli nieczyste amputować
jak cystę a żądze niemyte oddać pralni

zachwytem sprawdź poziom płynów w
siebie wlewanych wyjmij duszę z żelazka
pozakręcaj krany by krople co dążą
jak strzały li tylko nasennymi zostały

nie mów psu że ci bratem telefon kup z
alkomatem skarpetek nie rzucaj na wiatr
uważaj byś czasem coś zjadł i pomódl się
także huncwocie by ona wytrwała w cnocie


pingwin kończy kazanie i gasi
światło w lodówce ja w sen padam
głęboki gdzie jak w przerębli
eskimos bezkarnie poluję na foki

2 komentarze:

  1. ....łał......bardzo mi się........

    OdpowiedzUsuń
  2. niebanalna zabawa literkami, strasznie lubię Cię czytać.
    też czasem słyszę takiego pingwina, który wygłasza swoje tyrady.. aż chce się trzasnąć drzwiami.. lodówkowymi, oczywiście.

    OdpowiedzUsuń