poniedziałek, 8 lutego 2010

Żuseł! Żuseł! Żuseł!




Wczoraj wieczór w radio BioFM została wyemitowana rozmowa z doktorem Sławomirem Żebreckim, ekspertem w dziedzinie ekologii w szczególności uwagę swoją poświęcającym tatrzańskim susłom, których zaspanej egzystencji zagrażają turyści. Zwłaszcza, jak twierdzi doktor Żebrecki rosyjscy turyści masowo odwiedzający ostatnimi czasy polskie Alpy. Zatroskany ekolog zdawał się być przewrażliwiony na punkcie polskości (jak później przyznał, swego czasu był kandydatem na posła z ramienia Ligi Polskich Rodzin, jednak miał spore trudności z prowadzeniem kampanii wyborczej, gdyż spędzał ją przykuty do staropiastowskiego dębu w Dolinie Rospudy – podobno żona zgubiła kluczyk do łańcucha, za pomocą którego jednoczył się z przyrodą) – stwierdził, że gdy przebrany w piżamowy kamuflaż, ze szlafmycą nasuniętą na czoło, nucąc cicho kołysanki podgląda życie tatrzańskich susłów i przypadkiem zauważy susła słowackiego lub nie daj boże ukraińskiego, który zdrzemnął się na polskiej ziemi niechcący przekroczywszy granicę, natychmiast odwraca głowę i zakrywa dłonią oczy – jego celem jest obserwacja li tylko polskiej przyrody.

Doktor Żebrecki wspomniał także, że wraz z żoną Sylwią – ogólnopolskiej sławy doktorem genetyki – są wielkimi miłośnikami literatury. Rzecz jasna polskiej literatury. Tu wymienił kilka tytułów od wczesnych powieści Konopnickiej do współczesnego zupełnie Janusza Wiśniewskiego. Indagowany przez dziennikarkę czy z całkowitą pogardą odnosi się do literatury zagranicznej zmieszany Żebrecki przyznał, że owszem, jest jeden niepolski pisarz, którego wraz z małżonką darzą specjalną atencją. Naciskany zdradził, że jest to Raymond Chandler. Zaskoczona dziennikarka chciała drążyć ten temat, jednak doktor Żebrecki mruknął tylko, że chciałby być postrzegany jako Phillipe Marlowe polskiej ekologii i wyznał, że razem z żoną od dwu lat pracują w przydomowym laboratorium nad bioekologicznym hołdem, którym chcieliby oddać należną cześć Chandler’owi oraz wypełnić lukę w polskim ekosystemie. Ich praca miałaby dodać szczyptę bioróżnorodności nadwiślańskim lasom i być ukłonem w stronę najlepszej powieści Chandler’a – jedynego godnego czytania autora zagranicznego. Otóż państwo Żebreccy pracują nad skrzyżowaniem żubra z susłem. Pierwsze żusły miałyby być wypuszczone do borów już wiosną tego roku, by wesoło pogryzać polską trawę pochrapując przy tym co i rusz. Projekt stworzenia żusła nazywa się tak, jak najlepsza opisana przygoda Phillipe’a Marlowe’a – „Wielki Sen” (1939)
Na zakończenie pani redaktor życzyła doktorowi Żebreckiemu powodzenia i rozpoczął się blok reklamowy. Miło jest posłuchać przed snem, choćby nawet niedługim, niewielkim rozmowy z ciekawym człowiekiem.

2 komentarze:

  1. ładnie wycieniowane piórka..
    ach, ci patrioci. tak blisko im nieraz do nacjonalistów.
    Ty sobie wyobraź takiego żubera z susłem.. potrafisz w ogóle? : ) chociaż istnieje ni ptak ni gad, ni ssak - dziobak, więc wszystko jest możliwe ; )
    "Kłopoty to moja specjalność, laleczko" : ) uwielbiam filmy noir, mrrrau..

    OdpowiedzUsuń