piątek, 8 lipca 2011

(sam sobie) pogrzeb Zembatego (koleżałko, kolego)



zembaty by kresowaty (że autor się znaczy)


"ostatnia posługa"

z żywymi naprzód trzeba iść mówili, lecz
tak złożyło się w tej chwili, że to mój
żywi ciężar niosą, który nie zmalał
ścięty kosą, lecz upadł nisko

z moich ramion kiedy pieczątka
w akcie zgonu wyzbyła mnie spod
życia znamion i niechaj będzie nam
weselej, że ładniej, zgrabniej niż pesele

(każdy wam powie to antenat) brzmi
proste słowo: denat; co mi się zdarzy
teraz- nie wiem, ale obiecam wam psubraty
że nawet w firmie typu niebo pieklił

się będę by tę wieczność ktoś chciał
rozłożyć mi na raty, choć za sztywniaka
teraz robię, stan ten nie powiem,
chwalę sobie, to jasny mnie pierdolnie

szlag, jak sobie czasem nie zapalę,
więc z przyczyn raczej oczywistych
w dół się zapuszczę do smolistych
na paczkę fajek albo dwie; a gdyby

dłużej chcieli mnie, to korzystając z opcji
trupa, powiem - ja tylko palę głupa, bo
kiepskim żartem nie zgrzeszyłem i choć
nie zajdę w poczet świętych, to jest

robaczek uśmiechnięty, któremu dobrą
robię karmę szczątkiem doczesnym, co
szczerbaty, lecz duch mój dalej pośród
was wciąż szczerzył będzie się

zembaty

1 komentarz: