piątek, 10 lipca 2009
Obiekty latające
Cykliści, Żydzi i dwa pedały (foto z netu, autor nieznany mi)
- To ptak! To samolot! To supermen!-
- Głupiś gamoniu. To latawiec, pewno gówniarze nad rzeką puszczają. -
- Iii tam, sameś gupi – powiedziałem sztachając się pierwszym po wakacjach, ba – pierwszym w życiu papierosem. Siedzieliśmy na szkolnym boisku, przerwa się dawno skończyła, ale zaraz miał być wuef, więc dostojnie i niespiesznie wkraczaliśmy w wiek męski. Myślałem, że będę rzygać, albo co, ale nawet mi smakowało. Nie zaciągając się wypuszczałem dym nosem patrząc, jak cienką strużką ciągnie się za latawcem.
- Odrzutowiec – pomyślałem i zakrztusiłem się czując, że płonie mi ucho. Nade mną stał Kaktus, nasz facet od wuefu. Jedną ręką ciągnął mnie do góry, w drugiej trzymał peta.
- Kurwa wasza i ruskich piłkarzy mać. Pierwszy dzień lekcji a wy już jaracie w krzakach – powiedział cicho zaciągając się głęboko. Puścił mnie, przytrzymał dym w płucach, włożył w usta na tasiemce przypięty gwizdek, w oku krwią zabłysnął. I gwizdnął.
- Zbiórka w dwuszeree..! – krzyknął i olawszy zabawę w odliczanie i raport, rzucił na boisko nowiutką biedronówę. Rozpierzchliśmy się po asfalcie wykłócając kto z kim w drużynie, a kto na bramce ma stanąć. Nie wnikając w zamieszanie pozornie pokornie stanąłem na obronie, bo to i ganiać za zbytnio nie trzeba i się człowiek tak nie umorusa.
Zaczęliśmy mecz. Kaktus, którego pod nosem lub w szatni (gdybyśmy jakąś mieli) nazywaliśmy nieco inaczej, zdjął z szyi gwizdek i podszedł do Kamela, jedynego z nas, który nie ćwiczył. Właściwie nie był jednym z nas. Doszedł dopiero w zeszłym półroczu i nie zdążył się jeszcze he, he, zintegrować z klasą. A poza tym był garbaty. Lub, jak to Bukiet wymyślił – „ciągle z plecakiem”. Kamel, przez niektórych zwany także Wolkswagenem nie chciał sędziować i odkusztykał za bramkę, pod drzewo. Usiadł na reklamówce i gapił się na ogrodzenie. Kaktus wzruszył ramionami, wyciągnął „Odgłos kibica” i wsadził nos w gazetę.
- Może zapomni o fajkach, wszystko mu dzisiaj wisi – powiedziałem do stojącego na bramce Grubego, który popatrzył na mnie wyłupiastymi oczami roślinożernego stworzenia, któremu jest wszystko jedno, co wpierdala. I straciliśmy bramkę. Gruby podniósł piłkę i wykopał ją na drugą stronę boiska.
- Podaj Kamel! – krzyczeli chłopcy, ale on się nawet nie odwrócił, okazując nam swoją pogardę. I garb. A jak kto głupi, to sam sobie winien. Mecz się zaczął na dobre. Pierwszy punkt zdobył Żółty trafiając garbusa z autu w ramię. Zero reakcji. Następni się bardziej starali, ale „złoty gol” padł, gdy Huba trafił kalekę w „plecak”. Kamel zaliczył glebę, a garb napuchł mu, jakby tę piłkę wchłonął. Staliśmy tak urzeczeni, że nikt nawet nie pomyślał, aby poprawić kamieniem.
Garb pęczniał, jak balon i jak balon po krótkiej chwili zaczął unosić Kamela do góry. Tego było już za wiele. W ruch poszedł żwir i patyki, czy kto tam miał co pod ręką. Kaktus schował się za gazetą, w której papierosem judaszą dziurkę wypalił, dając do zrozumienia, że Kamel należy do nas. Ale ten unosił się coraz wyżej wirując w powietrzu, jak odpustowy w dupę helem dmuchany misiaczek. W bezradnych podskokach przypominaliśmy stado pijanych kangurzątek, a on się śmiał. I gmerał coś przy rozporku. Chwilę potem z jego spodni łeb wychylił blady robak siusiaka, z którego wystrzelił ciepły deszcz kropel. Staliśmy z rozdziawionymi gębami ścierając mocz z ust, twarzy, dłoni; zdzierając mokre koszulki i klnąc, jak kurwa jego obszczana mać. Ten kutas Kaktus się nakrył gazetą, a Kamel z wiatrem poszybował za rzekę.
Miał rację doktor Frojd, czy inny to był doktor – dzieci nie są złośliwe, dzieci są złe.
A ja do dzisiaj bez parasola nie chadzam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
..mhm...
OdpowiedzUsuńa ja rzygałem .....po pierwszym
OdpowiedzUsuńpozdrówka:)
rafał
złoty deszcz ; )
OdpowiedzUsuńhahaha uśmiałam się jak bąk, czy jak to się tam mówi : D
danke, tego mi było trzeba dzisiejszego wieczora : )) no i jeszcze porządnego trzepnięcia, ale poza zasięgiem się znajdujesz się.
a to przeca ja tam na roweru mojem czerwonem w zielonem koszulku..
OdpowiedzUsuńjakże mogłabym nie poznac zacnego Pana ze skrzydełkami na plecach ; ) bi-cycla masz przedniego Ci powiem. i zielona koszulek komponuje się z łoczem ; ))
OdpowiedzUsuńco palisz? : )
OdpowiedzUsuń