
Kiedyś trupy nie dość, że chodziły to eszcze elegancko ubrane

..teraz już tylko tatuś idzie (tu eszcze jedzie)
Nie oglądam seriali.
Wyjątkiem est "The Simpsons", ale to beczka zupełnie inna, w dodatku pełna śmiechu i nie wymagająca pilnego śledzenia każdej z teraz już dwudziestu dwu serii.
Niedawno (31 października) pojawił się nowy serial, któremu postanowiłem się przyjrzeć - "The Walking Dead" - wiadomo: zzombifikowana Ameryka, te sprawy i kusząca perspektywa zaledwie sześciu odcinków plus interesujący trailer i bardzo udany komiks Robert'a Kirkman'a oraz Tony’ego Moore’a, na którym bazowali twórcy.
Pierwszy odcinek zaiste był wielce udatny. Prowincjonalny glinarz Rick dostaje kulkę i ląduje w szpitalu, gdy odzyskuje przytomność okoliczne okolice wyścielone są zwłokami, a żeby było śmieszniej i straszniej niektóre z nich paradują w najlepsze prezentując dumnie różne stadia rozkładu i wydając dźwięki mogące śmiało zapewnić im posadę spikera na większości stacji kolejowych w Polsce (inna sprawa, że już od dłuższego czasu podejrzewałem, że PeKaP pospołu z Pocztą Polską w ramach jakiejś dziwnej polityki kadrowej zatrudnia zombie, najprawdopodobniej karmiąc je mózgami zarządu wspomnianych firm - stąd ich nieustanny rozwój i podnoszenie jakości usług). Niezdrów eszcze i skonfudowany zastanymi okolicznościami Rick stara się odnaleźć swą żonę i syna. Całkiem logicznie zaopatruje się w sprzęt na posterunku policji i rusza w drogę autem, a gdy kończy mu się paliwo przesiada się na napędzanego trawą rumaka.
Potem est już tylko gorzej. Dzielny dzielnicowy dociera do Atlanty, gdzie tłum zombie się kłąbi niczym nie-idioci pod Media Markt w dzień wyprzedaży. Rick częstując nieumarłych koniną wczołguje się do czołgu, z którego nie wiedząc co począć musi się ucieczką salwować (hm, taki abrams ma karoserię, której żadne nie przegryzie zombie, całkiem łatwo się go prowadzi - zwłaszcza gdy nie trzeba uważać gdzie się jedzie, no i taki drobiazg, że bronią est wyładowany od gąsienicy po lufę). Potem okazuje się, że w Atlancie (pół miliona mieszkańców/dane sprzed zombie) nie można znaleźć działającego samochodu (est jeden, ale tak daleko, że trzeba się przebrać za trupę żywych trupów, żeby się doń dostać), broni (pomijając ten cholerny czołg, z pół tuzina wojskowych ciężarówek i wielki supermarket, w którym niewątpliwie est dział sportowy zaopatrzony po zęby w przeróżne zabawki, o spluwach nie wspominając - w Georgii trza mieć 18 lat i chęć posiadania gnata, by go sobie mieć) i innych fajnych gadgetów. Dalej est eszcze lepiej - postępowanie bohaterów, z początku tak racjonalne, zaczyna przypominać kruka z czołówki serialu, który z ponurym skrzekiem wydziobuje oko temu misiu, co na asfalcie leży. Pluszowemu misiu. No dobra, ale kruk ma ptasi móżdżek, a widz zaczyna się irytować, że est traktowan w podobny sposób. Pomijam fakt, że zombie ex machina potrafią dopaść ocaleńców w strzeżonym obozowisku bezszelestnie pokonując drut-potykacz podłączony do alarmowych dzwonków, no ale latynoski gang (notabene uzbrojony lepiej niż polska policja) domagający się tak deficytowej w stolicy stanu (a komisariaty chociażby?) torby borby z pięcioma flintami, który okazuje się siostrami miłosierdzia opiekującymi się domem starców przypominających zombie??? Co dalej? Wędrowny gang motocyklowy Bandyci Dzieciątka Jezus głoszący słowo boże wśród zombie? Zostały dwa odcinki - obejrzę do końca i pozostanę raczej przy pełnometrażowych produkcjach, bo widzę, że im dalej w las, tym więcej zombie dobrało się do mózgów scenarzystów zmieniających postapokaliptyczny horror obyczajowy w familijny kolacyjniak. To już mniej "The Walking Dead", bardziej "Walking Dad" (zwłaszcza biorąc pod uwagę niemożność znalezienia działającego automobilu w bynajmniej najmniej zmotoryzowanym kraju na świecie).
Czekam eszcze na scenę, w której zombie ogryzie paznokcie synowi głównego bohatera, na co zainfekowany malec zawoła: "Oh daddy! I'm deady!".
czyli bezczeszczą świetny komiks, szkoda.
OdpowiedzUsuńWolałbym serial z Karlofferem.
OdpowiedzUsuńej, anonimowy - nie est tak źle - tylko logika zachowań bohaterów siada, a to co nieco widzowi urąga..
OdpowiedzUsuńmazol - też bym wolał z karlofem, że o pijanym jak bela lugosi'm nie wspomnę;)
no tak, reżyserzy i scenarzyści chamerykańscy często mają widza za połowę głowy.
OdpowiedzUsuńw komiksie zaczarowała mnie wielowymiarowa fabuła, cholernie mocno zarysowane charaktery bohaterów, częste elementy zaskoczenia... i chyba sobie podaruję serialik.
słyszałem o jednym i o drugim. gdzie lecą?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)