niedziela, 30 sierpnia 2009
52°52'N 20°38'E
Tur de Poloń (Bos primigenius) - prawdziwy hejwi metal, obiekt uciech/strachów dzieci niewielkich, miejsce, gdzie z kolegą Kovalsky'm siedzieliśmy onegdaj sącząc pącze (wisiały we w reklamówkach na porożu dumnem) nim znów zaczęliśmy do siebie wyrazy rozmawiać
Struthio camelus - metaloplastyka w eleganckim wydaniu (est tego więcej: podpłomienne płomienie - prawdziwe cacko i Ikar na mordę upadły, też niezłe)
Gigantyczny głaz z metaforycznym wyobrażeniem stołu i dwu krzeseł. Metaloplastyka dla symbolicznych symbolistów (napisałem: cymbalistów??)
Diabli wiedzą co - heavy metaloplastyka w gorszym wydaniu- dla artystów z kamieniem miast wyobraźni.
Tu historyczny bohater literacki Zbyszko z B. dekapitował Niemca. I bardzo dobrze!
Zagład pogrzebiany "TANATOSIK" ??? (czy obsługują tam klientów po tzw. "małej śmierci", z francuska "la petite mort" zwaną?)
Tu podstawowo chodziłem do szkoły
i tu i tu (ta sama fabryka)
..a tu miały miejsce wydarzenia z postu "Obiekty latające"
moja Babcia - niedawno przestała być
sobota, 29 sierpnia 2009
medicus homo est.. in da house
wtorek, 25 sierpnia 2009
Mariusz na Kubie, ale w Krakowie
Buty koniom szyją a turysty patrzą zdumione
Niełatwo być dobrym ojcem w tych czasach..
- ale eszcze niełatwiej o dobre dziecko..
O! tam, ee tam tam, tam..
50% klanu Szczepańskich na placu Szczepańskim
Kwiaty polskie za Kubą
Chopaki w pasiakach z mleczaka
Kuba, Mario i Don Pedro - karramba!
Kuba dziwi się światu
piątek, 14 sierpnia 2009
Czy lingua moumina to martwy język 8smego
Jeżeli na początku było słowo (choć niektórzy twierdzą, że najpierw było odchrząknięcie, łyk wody, nieokreślone mruknięcie, a jeż Eli utrzymuje nawet, że wcześniej była dłuższa chwila znaczącego milczenia. Trudno z tym poglądem polemizować, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że rzeczona niezidentyfikowana bliżej Ela twierdziałby zapewne, gdybym znał ją, że żadnego eszcze mniej indentyfikowalnego jeża [erinaceus europaeus] nie posiada, nie utrzymuje z nim nijakich konszachtów, ani tym bardziej nie łoży na ssaka tego utrzymanie [ani Ani eszcze mniej obu trzem stronom znanej, ani nikomu innemu, coby poderżnąć gardła kolejnym hipotetycznym bytom gotowym wychylić głowy spośród zarośli dygresji grackim cięciem ockhamowskiej brzytwy] nawet złamanego złego szeląga..
Zatem, jeżeli na początku było słowo, to nachodzi mnie niekiedy obawa, że zostaliśmy stworzeni w różnych językach.
Wciąż szukam wspólnego.
czwartek, 13 sierpnia 2009
środa, 5 sierpnia 2009
Same piątki w tygodniu
W nieco ponad tydzień przeczytałem byłem wszystkie Piątki. Tomasze Piątki. No może nie wszystkie, bo "Heroinę" czytałem dawno temu, pewno w 2002 r. a "Żmije i krety" w połowie lutego (glutego właściwie, bo przeziębiony byłem i zimno i z nosa mi glut z ciekawości wyglądał, żeby zobaczyć, czemu tak zimno - to tak, żeby wpisać się w skojarzeniowość pana Piątka, choć właściwie nie za zbytnio wpisywać się muszę, bo samemu mam podobne natręctwa języczane). No i taki to tydzień z Piątków. Z każdego Piątka w tygodniu coś sobie znalazłem: zdanie, frazę, scenę, obraz - obrazę. No może najmniej z trylogii "Ukochani poddani cesarza", a najwięcej z "Przypadku Justyny", który ponoć ma niezrozumiałą płętę. Nie rozumiem tego, że ma niezrozumiałą płętę. Plus za wyobraźnię i woltyżerkę języczaną. Minus za powtarzalność motywów, skojarzeń i wszechobecny manicheizm. Plus minus - plus minus z plusem. Wrócić pewno nie wracał będę za zbytnio.
wtorek, 4 sierpnia 2009
Be my Glenn not so Close (or worse)
poniedziałek, 3 sierpnia 2009
Law iz a medżik tryk
love is a magic trick, so hit me with your phillip dick
kiss me, thrill me, lick me, try kill bill me
john dillinger me and i will clinton you robbing pants
so fast, so good, so damn it what - say that -
i'm so bad, i'm so flat, i'm your man
here comes my bat..
(najtrudniej było namówić Robert'a Mitchum'a, wymigiwał się, że czasu nie ma, że nie żyje, ale gdy dowiedział, że królik się zgodził, sam po nocach do mnie wydzwaniał, by mu pozwolić wyglądać z trumienki, do której gwoździami są drobne chucie i dobre chęci)
niedziela, 2 sierpnia 2009
Reklama wajchą handełe
W gajerze luz, jak we wannie. Tylko gdzie się kupuje takie lux wąsy?
Cud i sztuczny miód. Aż smykowi po łapie kapie. A swoją drogą na kogo wyrósł ten bachor? Bo kogoś mi przypomina ta mina.
Rybka zwana Wandą. No i weź tu nie schrup rybki.
Pan z wanny już ubranny. Taki Teleszyński trochę w odzieży, która daje poczucie pewności siebie. A na znaku, jak na Zawiszy, albo otomanie polegać sobie można.
Hipisi bezpieczni na drodze.
Wszystko się zgadza: elegancki szetlandzik, takaż pani, no i yashica wdechowa. Ino kawaler coś trefny.
Polski fiat - amerykański samochód. Jednak rodzima motoryzacja pozostaje w lesie.
Och, Szerloku!
Żryj fisza! Urocze graficzną prostotą.
Ludwik się nie starzeje.
Kura domowa na wysokich obcasach.
Pewex - wiadomo. Ale reklama est słabiutka.
Śliczności - poczwark taki, znaczy się patchwork
Wielce udana seria (rączki pod kołderką!)
Nie ma co gadać. Przecudnej są urody rzeczone reklamy. Znalazłem je byłem (a i więcej tam wisi) na:
http://www.pantuniestal.com/ (do przeklejenia- linki nie hulają)
Polecam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)